piątek, 11 stycznia 2013

...

                                   Witaj w domu !

   Pewnego słonecznego ranka, kiedy stałam w domu na ganku,
pomyślałam sobie, że miłobyłoby mieć kogoś przy sobie, bo mieszkanie tak samemu w wielkim domu było.....nudne.
Postanowiłam pooglądać gazety z ogłoszeniami i niestety,
nic nie znalazłam. Kiedy  wracałam ze szkoły ( chodzę
na studia ) usłyszałam krzyki mojej koleżanki, która mnie 
wołała :
- Hej ! Sabrina ! Zaczekaj !
Zapytałam się jej co się stało, a ona pokazała mi gazetę ogłoszeniową w której było napisane tak :
                                          Uwaga !
Sprzedam szczeniaki rasy golden retriever ! Cena : 1 szt. 40, 09 $
 Tel. 609 583 185  
Hollywood ul.Kościuszki 19 

Krzyknęłam z radości, podziękowałam koleżance i pobiegłam do domu. Zadzwoniłam od razu.
- Halo ? Dzień dobry, jestem Sabrina. Ja w sprawie tych szczeniaków. Czy to ogłoszenie jest jeszcze aktualne ? - zapytałam z zapałem.
Jestem Małgorzata. Tak pieski są jeszcze małe. Może lepiej będzie nam się rozmawiać kiedy pani do mnie przyjedzie. Hm ? O ile pani kupuje - pani Małgorzata miała miły głos.
- No jasne, że kupuje ! Będę tam za 15 minut. Oczywiście jeśli to pani nie przeszkadza - zapytałam bo nie chciałam być nachalna.
- Nie przeszkadza. Do widzenia !
- Do widzenia !
Na tych miast się ubrałam i pobiegłam po kluczyki do samochodu.
Po 10 minutach byłam pod domem pani Małgorzaty. Przy furtce stała miła pani w okularach.
- Czy pani ma na imię  Małgorzata ? - spytałam ?
- Tak, ty jesteś Sabrina ?
- Tak, przyjechałam zobaczyć szczenięta, a raczej kupić
- Proszę za mną
Poszłam za panią Gosią ( Małgorzatą ) do garażu. W garażu leżała
suczka golden retrievera z sześcioma małymi szczeniakami ssającymi mleko.
- Czy są gotowe do odejścia od mamy ? - znów zapytaam.
- Tak ! Niech pani wybierze szczeniaka, a ja zrobię kawę
- Dziękuję ! Chciałam zapytać tylko o jedno
- Tak ?
- Gdzie jest tatuś piesków ?
- Na pewno gdzieś się tu kręci - pani Gosia mówiła to z niepokojem w głosie.
Wybrałam szczeniaczka o bardzo miękkim futerku. Po wypiciu kawy, wchodziłam do samochodu z pieskiem na rękach ( mówię pieskiem ponieważ był chłopcem ), gdy koło nóg przeleciała mi jakaś chmura.
- Co to jest ? - zapytałam lekko zmieszanej pani Gosi.
- Aha ! To jest właśnie tatuś - odpowiedziała mi zakłopotana Gosia.
15 minut później siedziałam już na kanapie z małym golden retrieverem. Zastanawiałam się, jak go mogę nazwać. Wreszcie przyszedł pomysł.
- Sparky ! - wykrzyknęłam.
Sparky to było idealne imię dla tego pieska. Był słodki, a 
jego oczka lśniły. Pasowało do niego to imię. Następnie sprawdzałam czy mam wszystko kupione : karma, miski......
Było wszystko. Sparky miał wszystko czego potrzebował.
Ustaliłam godziny wychodzenia :
pierwszy spacer - 08.10 drugi spacer - 16.10 trzeci spacer - 21.10
O moim pupilku dowiedziała się od razu sąsiadka, która widziała jak wychodzę na spacer. W szkole na lekcji szeptem gadałyśmy z koleżanką :
- Słuchaj zadzwoniłam do tej pani co sprzedawała szczeniaki - pochwaliłam się.
- I co ? I co ? - pytała zaciekawiona kumpela.
- I.....kupiłam ! Dokładnie to pieska
- I jak go nazwałaś ?
- Sparky
W tym momencie usłyszałyśmy krzyki pani :
- Sabrina. Laura ! Przestańcie gadać !
Później miałyśmy angielski. Pani, która nas uczy ma wadę mowy
i na przykład jak chciała by powiedzieć through the window ( czyt. 
tru de łindoł ) to mówi sru de łindoł. Wiemy, że to smutne, że ona ma tą wadę, ale to jest takie śmieszne, że nie możemy się powstrzymać od śmiechu. Kiedy wróciłam do domu zastałam Sparky'ego na kanapie i poszarpane poduszki, moje ( naszczę -
ście stare ) tenisówki i kawałek obsiusianej ściany. Wziaęłam go zapięłam i poszliśmy na spacer wzdłuż zalewu. Przechodnie podziwiali jego jedwabną sierść i miękkie uszy. Codziennie go sparawdzałam czy nie ma żadnego kleszcza lub pchły. Przeczesywałam każdy włosek w poszukiwaniu tych czarnych stworzonek i naszczęście nie znajdywałam. Próbowałam go tresować, ale nie był łatwy. On chciał się tylko bawić i bawić.
Rano wskakiwał na łóżko z takim zapałem jakby chciał wykrzyczeć " Wstawaj ! Spacer i potem zabawa !" .
Kiedy robiłam zadanie zwykle przynosił mi na kolana swoją kość do gryzienia. Spał ze mną na łóżku no chyba, że się wiercił to spał na podłodze. Z każdym dniem stawał się większy, śmieszniejszy, ale
....... nie mądrzejszy :)